W poprzednim wpisie przedstawiłam Wam garść informacji na temat czerwonego wina oraz krótką specyfikację szczepu cabernet sauvignon. Pomyślałam sobie, że dobrym pomysłem będzie omówienie kolejnego bardzo popularnego szczepu, jakim jest merlot ( na pewno zdążyliście już zauważyć, że na marketowych półkach z czerwonymi winami najczęściej spotykamy właśnie cabernety i merloty 😊 ).
Pewnie zastanawiacie się, czym różnią się te dwa szczepy i czy w ogóle czymś się różnią. Ano różnią się i zaraz Wam to udowodnię!
Merlot
Na początek garść informacji dotyczących wartości odżywczych. Jak widać poniżej, nie zgrzeszymy za bardzo, gdy wypijemy kieliszek tego wina do obiadu lub kolacji ❤
Porcja: 100 ml
na porcje
Kilodżule
351 kJ
Kalorie
84 kcal
Białko
0,07 g
Węglowodany
2,5 g
Cukier
0,62 g
Tłuszcze
0 g
Błonnik
0 g
Sód
4 mg
Potas
126 mg¹
[1] https://www.fatsecret.pl/kalorie-warto%C5%9Bci%C2%A0od%C5%BCywcze/og%C3%B3lny/wino-merlot - dostęp z dn. 25.07.2018 r.
Merlot to bardzo charakterystyczna odmiana, która (oczywiście!) pochodzi z Francji. Często użwa się jej w kupażu z cabernet sauvignon. Dlaczego? Już tłumaczę. Odmiana ta skutecznie zmiękcza dosyć agresywne tony, które można wyczuć w cabernet sauvignon, dodatkowo przyczynia się do jego szybszego dojrzewania. Ja tu pitu, pitu, ale Wy teraz pewnie zastanawiacie się, o co chodzi z tym dojrzewaniem? Wino zanim trafi do sklepowych butelek, przechowywane jest w drewnianych beczkach. Teoretycznie najlepiej gdyby to były beczki dębowe, ale czy producenci trzymają się takich wytycznych? Niestety nie znam na to odpowiedzi. Jeśli ktoś z Was prowadzi winiarnię albo zna kogoś takiego, to niech podzieli się na ten temat informacjami, będzie mi bardzo miło 😊. Dębowe beczki to idealne naczynia do przechowywania takich trunków jak wina. Dębina w pewien sposób manipuluje smakiem i jakością, a co za tym idzie, może zamaskować pewne wady 😈 lub podkreślić zalety 😇. Dojrzewanie to nic innego jak leżakowanie wina w beczkach. Im dłużej, tym lepiej. Młode wino, czyli takie, które leżakuje bardzo krótko (albo w ogóle! 😢 ), jest niestety nikompletne w smaku, nietypowe, może nas odtrącić swoim zapachem i smakiem, będzie zbyt kwaśne i płytkie. Dlatego producenci często dodają cukier, żeby złagodzić to i owo 😉. W winie typu merlot można wyczuć takie smaki jak: dojrzała czarna porzeczka, czarna czereśnia, śliwka, powidła, a po dłuższym leżakowaniu odkryjecie aromaty tytoniu, czekolady i kawy. Jeśli jesteście początkowymi degustatorami wina i nie wyczuwacie tych nut, nie przejmujcie się! One są naprawdę bardzo subtelne. Trzeba ćwiczyć, a raczej pić dużo wina, żeby nasz język wyczuł wszystkie smaki ( broń Panie Boże nie namawiam Was do alkoholizmu! 😊 ). Merlot jest oczywiście delikatniejsze niż cabernet sauvignon ( nie straszy tak kwasowością ). Dodatkowo jego gładkość i przepiękny rubionowy kolor zachwyca mnie za każdym razem, gdy mam przyjemność skosztować tej odmiany. Pamiętajcie tylko, że przy wyborze tego wina, warto zwrócić uwagę skąd ono pochodzi. Im cieplejszy i łagodniejszy klimat, tym delikatniejszy smak. Jeśli traficie na reserve (czyt. beczkowane wino), tym lepiej! Może kilkuletnie wino sprawi, że odkryjecie nowe aromaty? Jeśli wypijecie je w towarzystwie przepysznej pieczeni lub świetnie przyrządzonego steka, to mogę zagwarantować, że częściej będziecie sięgać po merlot. Pamiętajcie, że jedzenie również przyczynia się do odczuwania aromatów i smaków wina!
A oto kilka przykładów merlot, które bardzo mi smakowały 💕
Chillijskie wino wytrawne. Cena ok. 57 zł.
Australijskie wino wytrawne. Cena ok. 30 zł.
Wino półwytrawne z Australii. Kupaż - merlot z shiraz. Cena ok. 28 zł.
Proponowane przeze mnie wina nie muszą Wam smakować. Są to różne półki cenowe i jakościowe. Zachęcam Was jednak do poszukiwania Waszych smaków 😋. Jeśli próbowaliście ostatnio czegoś boskiego i niepowtarzalnego, dajcie znać w komentarzu, z chęcią skosztuję.
Dzisiaj na tapecie ląduje czerwone wino i szczep cabernet sauvignon 🍷🍷🍷
Z reguły, gdy słyszymy hasło "wino", zazwyczaj myślimy o tym czerwonym (albo ja tak mam i jestem zboczona 😊). Czy czerwone wino jest lepsze od białego? To już kwestia gustu! Czerwone wino nie pasuje do wszystkiego i do każdej okazji. Podobnie ma się rzecz z pozostałymi rodzajami.
Garść informacji:
- produkuje się je z ciemnych winogron (tak, wiem, rzuciłam banałem, ale aby wino uzyskało ten cudowny, rubinowy kolor potrzebna jest skórka z winogron 😎 innymi słowy, bez skórek, ewentualnie poprzez krótkie "moczenie" skórek (chodzi mi oczywiście o macerację), trunek będzie miał inny kolor, jaśniejszy. Czy z ciemnych winogron powstanie białe wino? Oczywiście! Przykładem jest szczep winogron pinot noir, którego używa się do produkcji szampana 😃);
- Francuzi z regionu Bordeaux umierają na choroby serca najrzadziej na świecie. Tadam! Dlaczego? Francuzi słyną z tego, że piją wino bardzo często, ale nie tak, jak my Polacy, żeby się zmasakrować, upić, złoić (niepotrzebne skreślić 😈). Wino, które piją do posiłku, jest prawdopodobnie rozcieńczone lub po prostu słabsze 😊 Ot, cały sekret (pewnie dlatego mają słabe głowy do picia 😈 Poleciałam trochę stereotypem, wybaczcie mi!). W czerwonym winie znajdziemy więcej antyoksydantów (czyli przeciwutleniacze, jest to grupa związków chemicznych neutralizujących szkodliwe działanie wolnych rodników, które uszkadzają komórki organizmu i prowadzą do przedwczesnego starzenia) niż w białym. Jak już wcześniej wspomniałam, do produkcji win czerwonych używa się skórek, ale nie tylko, bo producenci biorą w obroty również pestki i łodyżki (jak się która gdzieś zaplącze 😊). W tychże skórkach, pestkach i łodyżkach znajdziemy polifenole (naturalne przeciwutleniacze). Dlatego moje drogie, żeby zachować piękno i młodość pijmy czerwone wino jak greckie boginie 😊😊😊 (przecież i tak się nam należy 😃). Wino jest źródłem potasu, magnezu i wapnia. Pamiętajmy jednak o umiarze! Wszystko jest dla człowieka, ale alkohol należy spożywać z rozwagą! Kobietom w ciąży i w okresie karmienia polecam wina bezalkoholowe. Wiem, że to nie to samo, ale jak się nie ma,co się lubi, to się lubi,co się ma 😉
- większe właściwości prozdrowotne ma wino czerwone;
- przeciętnie w butelce czerwonego wina będzie od 10-14% alkoholu (im słodsze wino, tym większy procent);
- czerwone wino pomaga zmniejszyć ilość złego cholesterolu w organizmie, zapobiega zmianom miażdżycowym;
- szklanka wina ma ok. 30mg czystego alkoholu, dlatego JEDEN kieliszek czerwonego wina do obiadu nie szkodzi, a wręcz przeciwnie wspomoże trawienie i pobudzi krążenie, ponoć chroni również przed chorobami serca, ale amerykańscy naukowcy nie są do końca o tym przekonani. Jednak nadal uważam, że szklaneczka dobrego winka, od czasu do czasum, nikomu nie zaszkodzi 😉
- 100 gram wina to ok. 85 kcal (oczywiście nie mówię o winach słodkich 😈);
Szczepy czerwonych winogron:
CABERNET SAUVIGNON - to najpopularniejsza odmiana ciemnych winogron. Uprawiana jest nie tylko w klimatach ciepłych, ale i chłodniejszych. Cechuje się dużą zawartością tanin i garbników (co to takiego? Są to związki chemiczne, które zapewniają doznania smakowe, czyli dają uczucie cierpkości, ściągania, szorstkości, wykrzywiają nam buzię, ale również konserwują wino wiążąc się z tlenem oraz działają antyoksydacyjnie. W skrócie - jeżeli wino jest bardziej kwaśne, to znak, że mamy do czynienia z garbnikami, jeżeli trunek jest bardziej złożony, czyli oprócz kwasowośći wyczuwasz tam jeszcze cierpkość, ściąganie, szrostkość, to znaczy, że to wino jest taniczne 😉. Taniczność jest cechą dobrego wina, pamiętajcie o tym! Jeżeli smak wina jest złożony, tym lepiej 😉 Napisałam to w wielkim skrócie, tak, abyście mogli zrozumieć istotę tanin i garbników. Dlatego speców od wina upraszam o przymrużenie oka 😉). Charakterystyczny aromat dla tego szczepu to czarna porzeczka. W winach z winogron dojrzewających w cieplejszych klimatach można doszukać się wiśni, marmolady, przejrzałych owoców, natomiast chłodniejsze miejsca oferują nam smaki cedru, mięty i zielonej papryki. Czy wyczujecie wszystkie te nuty? Jeśli pijecie wino okazjonalnie, to wątpię. Ja dopiero po roku próbowania i porównywania różnych win (tańszych, droższych) zaczęłam dostrzegać poszczególne aromaty. Dużo czytałam o winach, rozmawiałam z klientami, dopytywałam się, co inni czują w danym winie i dopiero wtedy mogłam wyłapać wszystkie smaki 😊. To jest trudne, ale próbujcie, ćwiczcie swoje kubki smakowe! Nie zrażajcie się kwachem i cierpkością, przyzwyczaicie się 😉. Kupując wino, zwróćcie uwagę na to, z jakiego pochodzi regionu/kraju. Im cieplejszy klimat, tym więcej słodyczy w owocach 😉.
A to wina ze szczepu cabernet sauvignon, które gorąco polecam:
Wino z Australii. Zakręcane (brak korka). Cena ok.30 zł.
Wino z RPA. Można spotkać butelki z korkiem i nakrętką. Cena ok. 27 zł.
Nie wiem jak wy, ale ja uwielbiam ogórki małosolne! Najlepsze są na drugi dzień, gdy mają jeszcze soczysty, zielony kolor i lekko słony smak. Czy robiliście już w tym sezonie ogórki małosolne? Jeśli nie, to z chęcią się z wami podzielę moim przepisem :-) Do dzieła!
Składniki:
- ok. 2 kg małych ogórków gruntowych,
- pęczek kopru,
- 2 małe główki czosnku,
- 10-15 ziarenek pieprzu,
- 3 korzenie chrzanu (ok. 5 cm),
- 3 listki laurowe,
- słoik lub kamionka o pojemności 4,25 l.
Zalewa:
- 2 l wody,
- 2 czubate łyżki soli.
Na dnie słoika układamy połowę porcji kopru,część rozgniecionych ząbków czosnku, pięć ziarenek pieprzu, 2 listki laurowe oraz 2 korzonki chrzanu, które uprzednio należy przeciąć wzdłuż. Następnie ściśle układamy umyte ogórki. Gdy wypełnimy słój lub kamionkę do połowy, ponownie przekładamy ogórki częścią kopru, czosnku i chrzanu. Po zapełnieniu słoika należy na wierzch ułożyć ostatnią porcję kopru, czosnku, liści laurowych, pieprzu oraz chrzanu. Następnie polewamy to wszystko 2 l zalewy. Najlepiej przykryć ogórki talerzykiem z jakimś obciążeniem, np. słoik wypełniony wodą. Nasze przysmaki będą gotowe po ok. 2 - 3 dniach, chociaż ja już dobieram się do nich na drugi dzień :D (oczywiście wszystko zależy od temperatury! Im wyższa, tym szybciej będziemy mogli rozkoszować się smakiem ogórków małosolnych :-) ).
Nie jestem normalną osobą (a przynajmniej na to wygląda), bo siedząc ze znajomymi w Sylwestra uświadomiłam sobie, że nie lubię, wręcz nie cierpię, przyjścia Nowego Roku. Dlaczego? Po pierwsze z roku na rok robię się starsza, a perspektywa tzw. "trójki przed" po prostu mnie przeraża!!! Wiem, wiem, jeszcze mi do tego daleko, ale coś w tym czczym gadaniu mojej ciotki było, gdy ostrzegała mnie przed dwudziestką. Mówiła mi: "Pójdziesz na studia, skończysz dwadzieścia lat i nim się obejrzysz, będziesz u progu trzydziestki." Cholera. Lata uciekają mi przez palce, na twarzy przybywa zmarszczek (AAAA!!! aczkolwiek zabieg laserowy na blizny potrądzikowe zamaskował to i owo. 😍 Polecam jak coś!), cellulit na tyłku niestety jest już widoczny 😢, czy coś jeszcze? Może coś mi się przypomni w trakcie pisania, 😃
Zastanawiam się teraz nad tym, co udało mi się osiągnąć przez ten rok... W sumie zrobiłam wiele, ale nie czuję się spełniona. Też tak macie? Że czujecie niedosyt na końcu roku, że wyrzucacie sobie ile to rzeczy mogłam/mogłem jeszcze zrobić? Bo ja niestety tak mam i nienawidzę tego wiecznego analizowania (najgorsze są te rozkminy o trzeciej w nocy, gdy błagasz swój mózg o odrobinę snu, a w zamian dostajesz wizję swojego żałosnego upadku w danej sytuacji i oczywiście nakręcasz się, ciśnienie ci skacze, robi się gorąco, duszno, przewracasz się z boku na bok i gdybasz, a po co to zrobiłam, na cholerę tak powiedziałam, mogłam zamknąć tę paszczę i siedzieć cicho, a teraz masz babo placek, ech...!). Odbiegłam trochę od tematu, wybaczcie, ale przy analizowaniu starego roku, zapędzam się w zakamarki mojego umysłu, które przez długi czas trzymałam w zamknięciu, żeby się nimi nie przejmować, zostawić na później. W efekcie robi mi się przykro, że nie zdążyłam w tamtym roku zrobić tylu ważnych spraw, spędzić więcej czasu z bliskimi, rozwiązać stare konflikty, spełnić swoje marzenia, sprawić przyjemność drugiej osobie... Pewnie sobie myślicie, wariatka jakich mało! masz na to teraz nowy rok! Ale moja melancholijna i sentymentalna dusza zamartwia się właśnie takimi pierdołami. Boję się, że tamten stary rok był rokiem, w którym mogłam zrobić tyle dobrych rzeczy, a teraz nie będę miała już na to szansy, bo ją zaprzepaściłam. Boję się również tego, że Nowy Rok okaże się trudny, skomplikowany, a ja nie podołam tym "nowościom". Zauważyłam, że gdy byłam nastolatką wierzyłam, że świat stoi przed mną otworem, nie bałam się przygód, wiedziałam, że ścieżka, którą obiorę, bez względu na konsekwencje moih czynów, doprowadzi mnie do czegoś pożytecznego, dobrego. Nie bałam się tych "nowości"! A teraz? Zamieniam się chyba w zasiedziałą staruszkę, która boi się własnego cienia. 😄 Taaak, to ja. Za dużo się boję. Stanowczo za dużo. Teraz już wiecie, dlaczego tak nie lubię Nowego Roku 😉 Bo jest nowy i nieznany, a ja tak lubię stabilizację i bezpieczeństwo. ❤ Jak to mówią, lepiej walczyć z wrogiem, którego znamy. 😄
Po takiej długiej kontemplacji, wytykaniu wszystkich swoich błędów, przychodzi chwila, gdy trzeba powiedzieć STOP. Musimy sobie uświadomić, że mimo upływających lat, przybywających zmarszczek, niezałatwionych spraw, jesteśmy, kim jesteśmy. Doszliśmy do tego etapu życia, gdzie faktycznie możemy decydować o własnym szczęściu i dzielą nas tak naprawdę centymetry od zrealizowania marzeń. Zróbmy to! Zasłużyliśmy na odrobinę szczęścia i miłości, dlatego nie pozwólcie, aby czarne chmury pożarły to, co dobre. Trzymam za nas kciuki! Uda się nam!
Plan na ten rok? Może w końcu wzięłabym się za zrobienie kanału na YT. Ten pomysł chodzi za mną chyba już od lutego, ale jakoś nigdy nie mam weny, żeby zrobić odpowiednią aranżację i przygotować sobie materiał do pracy. 😞 Muszę wziąć się do roboty! Potrzebuję chyba kopa w dupę, ot co. 😎 Kolejny punkt na mojej liście - studia podyplomowe. O! Tak, chcę się jeszcze trochę pouczyć. 😊 Uwielbiam pracę z dziećmi, dlatego swoją przyszłość wiążę z edukacją przedszkolną. Kto wie, może otworzę własne przedszkole. ❤ Tak, to chyba moje największe marzenie. Powiem wam w sekrecie, że nie ma piękniejszego widoku od tego, co możecie zobaczyć w oczach swoich uczniów... Wdzięczność, akceptacja, szacunek i miłość. Pamiętam, gdy na stażu w przedszkolu udało mi się nauczyć jednego z malców jak zawiązać sobie sznurówki i ta jego radość, i duma w oczach! To było uczucie, które daje człowiekowi siłę do przenoszenia gór. Każde pożegnanie z grupą moich podopiecznych, morze łez, które wspólnie wylaliśmy, to wszystko sprawia, że chcę podążać tą ściężką, chcę uczyć i przekazywać innym wiedzę, dzielić się z nimi swoimi pasjami. Ależ się rozkleiłam, aż mi pociekło po policzkach. Ostatnim punktem na mojej liście będzie wycieczka do Wielkiej Brytanii. 😊 Śnię o niej już od jakiegoś czasu i nie zniosę kolejnego roku w tym bolesnym oczekiwaniu na to, czy mi się w końcu uda czy nie! Pora chyba utworzyć "wakacyjne konto" i powoli odkładać na wycieczkę marzeń 😊
A jak wyglądają Wasze noworoczne przemyślenia? Macie już jakiś plan na ten nowy rok? Jeśli jeszcze nie, to na sam początek zachęcam Was do rozpoczęcia regularnych ćwiczeń 😊 Tak, tak! Dobrze czytacie! Od listopada tamtego roku zaczęłam biegać ( oczywiście w szkole nienawidziłam biegów długodystansowych, fuj!), i wiecie co? Nie mogę teraz bez tego żyć! Biegam swoim tempem, słucham ulubionej muzyki, w końcu czuję, że żyję! Aktywność fizyczna to jest to! Spróbować nie zaszkodzi. 😈😈 A bieganie po lesie jest za darmo.😈Ewentualnie musicie zainwestować w adidasy. 😉
Pozdrawiam Was bardzo serdecznie! Ściskam gorąco w tym Nowym Roku i życzę Wam, aby wszystkie noworoczne plany spełniły się!
Na studiach magisterskich miałam przyjemność pracować w sklepie winiarskim i dzięki temu dowiedziałam się czegoś więcej o winach i alkoholach 😊 Uwierzcie mi na słowo, że wbrew pozorom wybranie dobrego wina, które będzie w przystępnej cenie, będzie smaczne oraz będzie pasowało do okazji, wcale nie jest takie proste 😉 Na pewno większość z was stanęła przed ogromną ekspozycją alkoholi w hipermarkecie i zgubiła się już na samym początku alejki z napisem "WINA WYTRAWNE". A jak zobaczyła "WYTRAWNE", to pewnie zaraz uciekła, bo wytrawne są niesmaczne, kwaśne, za cierpkie, itp. I w sumie możecie mieć w tym trochę racji, bo wytrawne wina trzeba nauczyć się pić (chyba, że macie z nimi do czynienia już od samego początku, to zwracam honor!) 😊
Jeśli nie lubisz win wytrawnych, bo:
- nie smakują ci,
- nie potrafisz zmusić się do wypicia czegoś tak kwaśnego, cierpkiego, itp.,
- masz po nich zgagę, niestrawność,
- twoje zęby są bardzo wrażliwe i reagują gwałtownie na takie smaki,
to pokażę ci, że i w takiej dziedzinie można znaleźć kompromis 😏
Jakie wybrać wino na początek, aby nie przepłacić i nie rozczarować się smakiem?
Przede wszystkim zastanówcie się do jakiej potrawy będziecie potrzebowali wina. Nie każde pasuje do białego mięsa czy słodkości. Przy zakupie odpowiedniej butelki warto pamiętać, że:
- wino czerwone zestawiamy z czerwonym mięsem, z wieprzowiną, itp.
- wino białe łączymy z rybami, sałatkami, owocami morza, drobiem,
- wino różowe dobrze smakuje przy lekkich potrawach, można je potraktować również jako aperitif, czyli napój alkoholowy podawany przed posiłkami, który ma na celu pobudzenie apetytu,
- wino deserowe jest bardzo słodkie i samo w sobie mogłoby być już deserem, ale można je połączyć z pysznym ciastem lub sałatką owocową,
- wino musujące polecałabym po posiłku, do sałatek owocowych, deserów lub jako aperitif (mój ulubiony rodzaj 💖 !!! mogłabym je pić zawsze i wszędzie, bez okazji, do posiłku czy po, rano czy wieczorem 😋 ).
W następnym poście opiszę charakterystyczne szczepy winogron dla poszczególnych krajów,opowiem czym się różni wino wytrawne od półsłodkiego oraz podam kilka wskazówek, którymi warto się kierować przy wyborze odpowiedniej butelki 😊
Bądźcie cierpliwi, bo szykuję dla was ciekawe zestawienie!
Pewna mądra osoba powiedziała mi, że ślub i wesele ma być naszym wyjątkowym dniem, że powinniśmy podejść do tego na luzie, bez spiny, ale wiecie co...? Nie da się. Po prostu się nie da. Nie wiem jak inne Panny Młode, ale ja przygotowania zaczęłam już rok przed ślubem. Napaliłam się na urządzanie ślubu po swojemu jak szczerbaty na suchary. I po co to było? Chyba po to, żeby nie spać po nocach, martwić się czy wszyscy zaproszeni goście przyjdą, czy teściowa nie będzie grymasić, a o rodzicach nie wspomnę. Jak patrzę na to wydarzenie z perspektywy czasu (ślub odbył się 20 sierpnia 2016 roku), to wiem, że wiele rzeczy zrobiłabym inaczej :-)
Oto kilka moich rad :-)
1. Jeżeli jesteś osobą, która szybko się denerwuje, nie radzi sobie ze stresem, rozplanuj sobie wszystkie czynności tak, aby nie zapomnieć, albo nie spóźnić się z zakupem czy wyborem odpowiednich produktów. Musicie zwrócić uwagę na to, że niektóre produkty nie są dostępne o każdej porze roku lub mają zbyt wysoką cenę, gdy nie ma na nie akurat sezonu. Tu mam na myśli kwiaty czy owoce (marzyła mi się wiązanka ślubna ze storczyków, ale kwiaciarka pod koniec sierpnia rozłożyła ręce i powiedziała, że będzie mnie to słono kosztowało, bo sezon na te kwiaty zaczyna się dopiero w październiku, a ich sprowadzenie mija się z celem). Pamiętajcie również, że zakupy przez internet trwają od kilku dni do kilku tygodni. Jeżeli robisz zakupy na ostatnią chwilę, bądź zapomniałaś/eś zrobić je wcześniej, odpuść sobie allegro i idź do sklepu stacjonarnego. Być może zapłacisz więcej, ale będziesz miał/a komfort psychiczny, że załatwiłeś/aś wszystko na czas. Moja rada - zapisz sobie w kalendarzu co, kiedy, gdzie i jak chcesz kupić i załatwić :-) Im wcześniej ustalisz sobie plan działania, tym lepiej dla twojego zdrowia! Nie przejmuj się podśmiewaniem kolegów, że za wcześnie, to głupie, po co, na co. To jest wasz dzień i macie czuć się komfortowo :-)
2. Nie dziel się wszystkimi zmartwieniami, kłopotami, pomysłami na portalach społecznościowych. Wiele osób skutecznie "poprawi" ci humor i wrócisz do łóżka z płaczem. Niektóre rzeczy lepiej zachować dla siebie. Jak mówi moja mama: Mowa jest srebrem, milczenie złotem ;-) Żyjemy w takich czasach, że internet przyjmie wszystko, ale niestety tak łatwo nie usuniemy z niego naszych baboli. Jeżeli udało ci się znaleźć ciekawe forum tematyczne, które pomoże ci ogarnąć sprawy weselne, korzystaj z niego śmiało! Ale pamiętaj, że lepiej wysłać prywatną wiadomość niż wystawić się na niepotrzebne ośmieszenie. Niestety coraz więcej osób nie liczy się ze słowami w internecie :-( Przed ślubem zapisałam się do paru grup tematycznych, ponieważ szukałam inspiracji. Faktycznie, znalazłam tam mnóstwo pomysłów, wiele dziewczyn podzieliło się swoimi projektami, ale! Zdarzały się też bardzo nieprzyjemne sytuacje. Ja rozumiem stres, emocje, presję, ale dziewczyny! Musimy sobie pomagać! Obrażanie innych użytkowników nie pomaga w organizacji wesela, wręcz przeciwnie. Krytyka jest potrzebna,oczywiście, że tak, ale musi ona być konstruktywna. Przed ślubem oglądałam oczywiście program telewizyjny na kanale TVN Style i co było dalej...? Ano wkurzałam się tylko :P Teksty prowadzącej typu: Jak to nie macie jeszcze piosenki na pierwszy taniec?! Dlaczego nie wybrałaś jeszcze kwiatów do kościoła?! Takie sztuczne robienie dramy powodowało u mnie wściekliznę. Nie chcę obrażać twórców tego programu, ale większej ściemy to chyba świat nie widział :D :D Poza tym podejście prowadzącej do Par Młodych wołało o pomstę do nieba! Jak można traktować ludzi z taką wyższością i komentować każdy ich pomysł z kpiną w głosie? Kochane, szkoda czasu na takie programy, lepiej obejrzeć ulubiony serial albo pójść z narzeczonym na zakupy ( a nóż widelec kupi wam ślubną kolię albo kolczyki? :D ).
3. Przy wyborze zaproszeń ze strony internetowej pamiętajcie, żeby zamówić próbki! Jak to ja, oczywiście napaliłam się okropnie na jeden kolor... Miętowy. Wszystkie zaproszenia, które oglądałam w internecie w owym kolorze były bajecznie piękne. Rzeczywistość skonfrontowała moje widzimisię :D Całe szczęście, że zamówiłam próbkę. Zaproszenie w świetle dziennym wyglądało tandetnie i zdecydowaliśmy się na klasykę - biel, złoto, beż i brąz. Jeśli jesteście przebojową parą, która nie boi się eksperymentów, lubi odważne projekty, szalejcie, bawcie się kolorami. Jeżeli chodzi o ceny zaproszeń to można je kupić już od 50 gr (internet) lub od 1,50 w sklepach stacjonarnych. Nasze zaproszenia zamówiliśmy przez internet i zapłaciliśmy 1 zł (w cenie dostaliśmy kopertę). Czekaliśmy na ich realizację jakieś 3 tygodnie. Dlatego od razu ostrzegam "spoźnialskie" pary :-) W tym roku zauważyłam ciekawe motywy z elementami folkloru, pastele, zaproszenia z papieru czerpanego. Naprawdę jest w czym wybierać!
A to nasz projekt!
Jeśli nie chcecie prezentów w formie kwiatów, pościeli czy innych kuchennych gadżetów, napiszcie w zaproszeniu wesoły wierszyk, który poinformuje waszych gości, że chcecie gotówkę, dobre wino lub kupony totolotka. W czeluściach internetu znajdziecie mnóstwo inspiracji! Do wyboru do koloru ;-) Przy zamawianiu zaproszeń uwzględnijcie czas realizacji zamówienia, ponieważ tak mniej więcej na 3 miesiące przed ślubem należy je dostarczyć gościom. Oczywiście dobrze by było, gdybyście dali je osobiście, ale jeżeli ktoś ma porozsiewaną rodzinę po całej Polsce (tak jak ja :P ) pomyślcie o wysłaniu ich pocztą. Takie wycieczki po Polsce mogą być niestety czasochłonne i kosztować was zbyt wiele, bo zamiast wydać więcej pieniędzy na wymarzoną wiązankę ślubną, przebimbacie kasę na paliwo :/ Jeżeli zdecydujecie się na wysyłkę, warto zadzwonić jeszcze do zaproszonych i poinformować ich o zaistniałej sytuacji, żeby nie poczuli się urażeni. Portale internetowe często do zamówień z zaproszeniami oferują pamiątkowe księgi. Z moim M. skusiliśmy się na takową i powiem wam, że było warto! To jest naprawdę wspaniała pamiątka, zwłaszcza gdy towarzystwo jest już podchmielone i odkrywa w sobie duszę artysty :D Wtedy na kartkach Księgi Gości, oprócz życzeń, natraficie na urocze rysunki. Nasza Księga nawiązywała tematycznie do zaproszeń i wystroju sali weselnej.
Nasza Księga :-)
P.S. Pamiętajcie, aby dokupić flamastry, kredki, kolorowe długopisy, bo raczej nikt z weselników nie zabierze ze sobą artykułów biurowych :P (ewentualnie pożyczą szminkę :P ).
4. Kiedy zapisać się do fryzjera i kosmetyczki? Kochani, moja rada: im wcześniej, tym lepiej :-) Fryzjerka i kosmetyczka łapały się za głowę, jak usłyszały, kiedy mam ślub. Ich komentarze: bo po co zapisywać się rok wcześniej, na pewno będą jeszcze miejsca, proszę się nie stresować, itp.... A ja wam powiem, że to guzik prawda! Im wcześniej zaklepiecie sobie termin, tym większe będziecie miały pole do manewru. Wybierzecie sobie taki dzień i taką godzinę, jaką będziecie chciały. Nawet uda się wam zapisać swoje mamuśki, siostry i kuzynki :-) Przy wyborze salonu piękności kierujcie się opiniami innych osób lub wybierzcie swój ulubiony, sprawdzony na 100%. Lepiej wydać więcej, ale być otoczoną profesjonalną obsługą. A kiedy zacząć szukać sukni ślubnej? Większość salonów sukien ślubnych potrzebuje co najmniej pół roku na szycie, dlatego radzę wziąć się za szukanie rok przed waszym wielkim dniem. Ponadto niektóre salony sukien ślubnych prowadzą zapisy na oglądanie ich kreacji :/ Dla mnie jest to trochę niezrozumiały wymysł, bo gdy szłam ulicą i wpadła mi w oko prześliczna suknia, ekspedientka nie chciała mi jej nawet pokazać, ba! nie zaszczyciła mnie należytą uwagą. W takich chwilach miałam ochotę wyjść z siebie i stanąć obok.
U niektórych Panien Młodych zauważyłam pewną tendencję, mianowicie, osoby, które znalazły suknię dwa lata przed datą ślubu, miały wątpliwości tuż przed ceremonią (np.: schudły, przytyły, zmieniły zdanie, znalazły inny, lepszy fason, itp.). Dlatego, kochane, przy wyborze kreacji proszę was o rozwagę. W tak ważnym dniu nie potrzebujecie nerwów i łez :-) Gdy wybierałam swoją suknię, byłam blada (szukałam na początku wiosny), dlatego nie zdecydowałam się na biały kolor. Ale za to zakochałam się w ecru! :3 Jestem niska, mam dość dziewczęce rysy twarzy i tona koronek, cekinów i innych świecidełek zasłaniała mnie. Zdecydowałam się na prostotę i elegancję. Z początku myślałam, że do szyfonowej sukni nie potrzebuję koła, ale bez niego wyglądałabym jak kolumna. Zanim zdecydujecie się na dany fason, na cekiny, koronki, koraliki i inne gadżety przymierzcie tę samą suknię za miesiąc, upewnijcie się, że to jest to (ale najpierw zapytajcie się czy ten model nie zniknie za szybko ze sklepowej witryny).
A teraz uchylę rąbka tajemnicy i pochwalę się swoją suknią. Szukałam tej jednej jedynej przez ok. dwa miesiące (patrząc na zmagania koleżanek, to mi poszło ekspresowo :D ). Przymierzyłam wszystkie możliwe fasony! Towarzyszyły mi koleżanki i siostra (moja mama ma specyficzny gust, dlatego zrezygnowałam z jej pomocy, nie chciałam się z nią po prostu kłócić :P ) i... Udało się! Znalazłam ją <3 Cena sukienki ani nie była zbyt niska, ani zbyt wysoka, ale wiedziałam, że ma ona to coś. Koszt sukni ślubnej + welon gratis wyniósł mnie 2 tys. złotych :-) Serdecznie polecam salon sukien ślubnych Klaudia przy ul. Wodopojnej 8 w Lublinie. Miła atmosfera, przystępne ceny, szybki i sprawny kontakt z ekspedientką. Ponadto salon ten często wystawia sukienki w okazyjnych cenach.
5. Kiedy zamówić salę weselną? Kochani, kiedy się zaręczycie zacznijcie od razu szukać restauracji. Na naszą salę weselną czekaliśmy 1,5 roku!!! A urządzaliśmy wesele w mojej rodzinnej wiosce! Czym się kierować przy wyborze sali? Jeśli waszymi gośćmi będą dzieci i osoby pochodzące z daleka, należy pamiętać o noclegu. Warto zwrócić również uwagę na to, czy w pobliżu restauracji goście mogą wyjść na spacer, wypuścić dzieci na plac zabaw czy po prostu w spokoju ochłonąć po wygibasach na parkiecie. Właśnie dzięki takim kryteriom udało nam się znaleźć idealne miejsce na wesele :-) Były ławeczki, plac zabaw, szpaler drzew, oczko wodne - wszystko z dala od ruchliwej ulicy. Jeżeli wasza data ślubu to sam środek lata, pamiętajcie o klimatyzacji! Bez tego ani rusz... Zwłaszcza gdy na stołach weselnych znajdują się takie specjały jak bita śmietana, lody, galarety, itp. Ale! Nie tylko teren wokół sali jest istotny, ale również jej wnętrze :D Najlepiej znaleźć salę na planie kwadratu lub prostokąta - łatwiej wam będzie rozstawić stoły weselne. Świetnym rozwiązaniem jest również podwyższenie dla orkiestry lub DJa - to zawsze dodatkowa atrakcja dla gości, bo będą mogli popatrzeć na śpiewających :P Często sala weselna już z góry narzuca nam kolor przewodni - są tego plusy i minusy. Bo gdy traficie na salę w srebrze, a marzy się wam złoto, to niestety nic z tym nie zrobicie. Czasem lepiej pójść na kompromis, zrezygnować z wymarzonego koloru na rzecz ustawnej sali o pięknych wnętrzach, z klimatyzacją i balkonami. Wtedy ulubiony kolor możecie przemycić do wiązanek na stołach weselnych lub w ślubnych dodatkach :-) Gdy szukaliśmy z moim M, odpowiedniej restauracji, to spotkaliśmy się z różnymi opcjami cenowymi. Niektóre lokale, oprócz podstawowej opłaty za talerzyk, wołały sobie dodatkowe pieniądze za ciasto, za tort, za owoce, za kelnera, który roznosi wódkę, za przystrój sali itp. A wtedy kusząca cena 120 zł/ osobę już nie wydawała się taka atrakcyjna :D Na szczęście trafiliśmy na salę, która w cenie talerzyka (160 zł) oferowała nam 6 ciepłych dań, ciasto, tort (przyznam się, że nawet nie zaprzątałam sobie głowy wyglądem tortu, jedynie powiedziałam właścicielowi jakiego smaku oczekuję :-) i co się okazało? Nie trzeba się wcale przejmować takimi sprawami! Tort był istnym dziełem sztuki! Przystrojono go żywymi różami. W smaku był boski - lekka śmietanka, biały biszkopt i kwaśne owoce w środku dla przełamania słodyczy :3 ), kawa i herbata, przystrój sali (sala była urządzona w złocie, brązie i beżu. Z początku nie podobała mi się ta kolorystyka, ale gdy weszłam na salę, która była już w pełni udekorowana, wiedziałam, że będzie cudnie :3 ) i kelnera odpowiedzialnego za roznoszenie wódki :-) Uwierzcie mi... Żarcia było tyle, że nawet największe jamochłony nie dały rady tego przejeść :D Wszystko było świeże, pięknie podane i niesamowicie pachniało :3 Oczywiście z nerwów dzióbnęłam troszkę rosołu i drugiego dania, no, może jeszcze skusiłam się na łyżkę strogonowa i jedną kluskę śląską :P (moja koleżanka urządzała swoje wesele dwa tygodnie po naszym i powiedziała, że zje każde danie, spróbuje wszystkiego co jest na stole, bo ona się nie stresuje:D i co? I pstro :P nie zdążyła zjeść każdego dania, bo była rozchwytywana przez gości weselnych :P ). Co do obsługi przyjęcia prosiliśmy o męską załogę, ponieważ już wiele razy spotykałam się z sytuacjami, gdy żeńska część personelu nie mogła wykonywać swojej pracy przez pijanych i bardzo natarczywych gości. Nasze wesele odbyło się w restauracji Verona w Dalikowie (woj. łódzkie). Jedynym minusem przy organizacji przyjęcia było to, że właściciel zażądał pieniędzy tydzień przed weselem. Wszystko to, co zostało ze stołów mogliśmy zabrać do domu :-) Ale było tego tak dużo, że nawet na poprawinach u mnie w domu nie daliśmy rady zjeść wszystkiego.
6. Lepsza orkiestra czy DJ? Na naszym weselu postawiliśmy na orkiestrę ( był to skład dobrze znany i lubiany przez moją rodzinę). Wiedziałam, że mogę liczyć na ich profesjonalizm, że się nie spiją, że zagrają różną muzykę i będą współpracować z nastrojami gości weselnych. Oczywiście przed weselem spotkał się z nami właściciel i omówił gry i zabawy weselne oraz muzykę.Orkiestra godna polecenia, otwarta na propozycje, świetnie wyczuwają nastroje Pary Młodej, wiedzą kiedy zacząć i skończyć, służą radą i pomocą. Pamiętajcie, że im większy skład orkiestry, tym więcej sobie liczą. Nasza ekipa miała 3 członków. Koszt ich usługi wyniósł nas 2800 zł. Serdecznie polecam grupę Amigo z gminy Dalików :-)
A teraz omówmy wady i zalety DJa. Byłam na weselu, gdy imprezę prowadziła tylko jedna osoba. I to była porażka. Człowiek ten nie miał zamiennika, stał przy tej konsoli i puszczał typowo klubową muzykę, nie chciał słuchać sugestii gości weselnych, słowem był DRAMAT. Dopiero gdy Para Młoda zagadała do owego gagatka, coś się ruszyło ;-) Być może ów wodzirej minął się ze swoim powołaniem i powinien puszczać muzykę w podrzędnych klubach na obrzeżach miasta :P Takim ludziom dziękujemy! Warto postawić na dwuosobowy skład, który oprócz bogatej playlisty będzie miał w zanadrzu szereg gier i zabaw oraz pomysł na poprowadzenie do tańca nawet największych mruków weselnych ;-) Pamiętajcie, aby przed weselem ustalić z naszym wodzirejem jakiej oczekujemy muzyki, jakie atrakcje weselne pasują do danego regionu Polski (w moich rodzinnych stronach, tj. woj. łódzkie, nie ma tzw. zbierania na wózek - wykupowanie tańca u Pary Młodej i orkiestra odradzała nam taką atrakcję, ale jak się okazało, rodzina ze wschodniej Polski wręcz domagała się tego i nie było innej opcji :-) zbieraliśmy na wózek :-) ). Przed ostatecznym wyborem orkiestry bądź DJa poszperajcie w necie, co sądzą o nich inni ludzie, być może na YT odnajdziecie próbki ich możliwości. Z tego co wiem, to koszt usługi DJa waha się od 2 tys. wzwyż. Pewnie zastanawiacie się czemu tak dużo... To już wam mówię czemu (a raczej piszę :P ). Osoby, które publicznie odtwarzają muzykę muszą wykupić licencję, która kosztuje dosyć sporo. Do tego dochodzi sprzęt, rekwizyty do zabaw. Niestety :/
7. A co z kwiaciarnią?! O mój Boże, a wiązanka?! A przystrój kościoła?! Spokojnie, tak jak w przypadku salonu piękności im wcześniej, tym lepiej. Przyznaję się bez bicia, że ja się trochę zamotałam przy zamawianiu kwiaciarki. Wzięłam się za to zbyt późno i w pewnym momencie straciłam już nadzieję, że któraś kwiaciarnia będzie miała wolny termin i nie zerżnie ze mnie zbyt dużo pieniędzy za dekoracje. Ale szczęście mi dopisało i kwiaciarnia Niezapominajka w Poddębicach przy placu Kościuszki 28 odwaliła kawał dobrej roboty! Właścicielka jest przemiłą osobą i zrobi wszystko, żeby zadowolić klienta! Ma na względzie wasze portfele i doradzi wam jakie kwiaty nadają się na wiązankę w danym sezonie, które będą tańsze, które ładniejsze. Kościół przystroiła nieziemsko :3 czułam się jak w bajce :3 tylko kościelny odwalił manianę, bo rozłożył przebrzydły dywan pod ten biały od kwiaciarki i nie wyprasował sukna przykrywającego klęczniki :/ w efekcie wyglądało to jak psu z gardła >.< Przed ślubem pokazałam właścicielce mniej więcej co mi się podoba (lampiony ze świecami, tiul przy ławkach, wiklinowe serca, czerwone wstążki i płatki róż), a ona ułożyła to w przepiękną całość. Wg jej cennika wszystko co sztuczne tj. lampiony, tiule, świece, stojaki na świece itp koszt wynosi 150 zł, jeżeli mamy ochotę na żywe kwiaty, kwota ta wzrasta w zależności jakie wybierzemy. Za całość - bukiet ślubny, dwie butonierki (mieliśmy dwóch świadków, ponoć przynosi to szczęście :D ), przystrojenie kościoła sztucznymi elementami, poduszeczka na obrączki, 4 kompozycje kwiatowe na główny ołtarz - zapłaciliśmy 700 zł. To było naprawdę niedrogo!
Jeżeli macie taką możliwość, aby złożyć się na wystrój sali z inną parą, warto o tym pomyśleć. Dzięki temu zaoszczędzicie trochę pieniędzy :-)
Mój bukiet :-)
A to wystrój kościoła :-)
Oczywiście, jak to ja, roztrzepaniec na maksa, zapomniałam kupić poduszeczkę na obrączki i na 3 dni przed ślubem poprosiłam kwiaciarkę o pożyczenie tego, co ma na stanie :-)
8. Pierwszy taniec.
Z początku planowaliśmy z moim M. zapisać się na kurs tańca, żeby zrobić na parkiecie małe show, ale im bliżej ślubu, tym bardziej się stresowaliśmy. Pomysł upadł. Dwa tygodnie przed ślubem M. stwierdził, że może znajdę przyspieszony kurs tańca na YT, ale ten pomysł też okazał się niewypałem, bo dobrze wiedziałam jakie są umiejętności taneczne mojego lubego, a dwa sama była w rozsypce! Trzęsły mi się nogi i ręce, myliły mi się kroki, więc postawiliśmy na coś bezpieczniejszego, czyt. powolne bujanie się na parkiecie :-) W sumie, to nawet nie tańczyliśmy do naszej pierwszej piosenki, poszliśmy na żywioł i to było mega! Bez spiny, nie pomyliliśmy kroków (bo przecież żadnych konkretnych nie było!), uśmiechaliśmy się do siebie i... Daliśmy radę. Wybór piosenki był dosyć trudny, bo wszystkie NASZE piosenki były albo smutne, albo za szybkie, albo nie pasowały do weselnego klimatu. M. stwierdził, żebym sama wybrała utwór, a on się dostosuje :D Cóż, dostosował się :D
Christina Aguilera - Bound To You (Burlesque)
Piosenka bardzo spokojna, romantyczna z cudownym głosem Aguilery :3
Na samym początku organizacji wesela marzył mi się układ taneczny, ale wiecie co? Nie było nam to potrzebne do szczęścia :-)
Wybierając piosenkę na pierwszy taniec, szukajcie czegoś wyjątkowego, co odzwierciedli wasze uczucie i charakter. Jeżeli nie boicie się szybszych nut, dajcie czadu, wciągnijcie do zabawy całą salę! Bardzo popularne stały się małe przedstawienia do pierwszych piosenek. Możecie się przebrać i przygotować zabawną inscenizację ze swoimi świadkami czy rodzicami.
Nie macie pomysłu na pierwszy taniec? Nic nie szkodzi! Wujek Google pomoże. A nawet jeżeli do ostatniej chwili nie będziecie wiedzieli, co chcecie na pierwszy taniec, idźcie na żywioł tak jak ja i M. :-)
9. Wódka weselna i wino
Najlepiej wybrać taką, która będzie dosyć łagodna w smaku, a przy jej zakupie nie zbankrutujemy. Wtedy warto uśmiechnąć się do rodziców, cioci, wujka czy innego szwagra, który ma kartę do Selgrosa bądź Makro. W sklepach tego typu można kupić za naprawdę dobre pieniądze świetny alkohol. Z moim M. wybraliśmy ostatecznie Stocka. Dlaczego? W Selgrosie miał super cenę - 20 zł/0,5l, a po drugie jest dosyć łagodny i ma zgrabną butelkę. Z tego co wiem pary zamawiają również Ogińskiego (stosunkowo nowa wódka, ładna butelka, łagodna w smaku, przystępna cena w hurcie ok.22 zł), Stumbrasa z kłoskiem (wizualnie mega, smakowo super), Sobieskiego (trochę zbyt wyrazisty smak, ale jakość całkiem całkiem), Żubrówkę Białą, Żołądkową Czystą. Przed kupnem najlepiej sprawdzić wybrany alkohol jak smakuje na zimno i na ciepło (wiadomo, na sali weselnej może być ciepło, wódka ostygnie itp :P ). Śledźcie też uważnie marketowe gazetki, bo można trafić na super promocję.
Zwolenników wina będzie stosunkowo mało. Nie wszyscy potrafią pić wino. Po prostu. Jeżeli jednak zdecydujecie się na ten trunek, kupcie jak najwięcej win białych półsłodkich. Alkohol w tym wydaniu najlepiej przechodzi przez damskie gardła, które niekoniecznie lubią smak czystej wódki lub bimbru z wiejskiego stołu :D Czerwone wina niestety nie mają takiego odejścia. Chyba że wiecie o gościach , którzy lubują się w tego typu alkoholach, to warto kupić parę butelek czerwonego wytrawnego. Wolałabym się nie rozpisywać nad konkretnymi markami i regionami winiarskimi, bo to temat na inny wpis, ale mogę polecić wina z takich regionów jak: Kalifornia, Chile, Hiszpania, RPA, Włochy i moja ukochana Australia. Wybierajcie wina z krajów, gdzie mamy dużo słońca. Dzięki temu wino będzie miało ciupkę słodszy smak :-) Ach! I najważniejsze! Kupujcie tylko te wina, które zostały zabutelkowane w kraju swojego pochodzenia. Bo jeżeli kupicie Chianti, które rzekomo pochodzi z Włoch, ale zabutelkowano je w Niemczech, nie macie wtedy pewności, że to oryginalne wino :-( Niestety.
Oczywiście im cieplej, tym więcej schodzi win białych i różowych. Dlaczego? Ano bo mają przyjemny, rześki, owocowy smak, no i są lekkie. Ot co :-)
Co do konkretnych szczepów winogron w winach, myślę, że nie ma sensu aż tak wnikać w ich skład. Chyba, że macie dużo owoców morza, ryby, czy jarskie jedzenie, wtedy warto zastanowić się nad konkretnym rodzajem wina. Do takich dań polecam Pinot Grigio czy Sauvignon Blanc.
10. Fotograf czy kamerzysta? A może jedno i drugie? Decyzja należy do was. Według mnie należy postawić na fachowców i profesjonalizm. Ślub to jeden z najważniejszych momentów naszego życia i chcielibyśmy zachować tę chwilę na zawsze. Z moim M. zdecydowaliśmy się tylko na fotografa i nie żałujemy swojej decyzji. Dlaczego taka decyzja? Po prostu nie lubimy oglądać filmów z wesela :-) Męczyłabym się przy oglądaniu takiego reportażu. bo uważam się za osobę niefotogeniczną, mój M. myśli podobnie :D Na naszego fotografa poprosiłam kumpelę ze studiów. Widziałam jej portfolio i zostałam oczarowana :3 Polecam z całego serducha Pamięć fotograficzna - A&M !!! Większość zdjęć, które umieściłam w tym wpisie są autorstwa Ady i Michała :-)
Czy wszystko udało się zgodnie z moją myślą? Oczywiście, że nie! Wiele osób zaraz krzyknie, że skoro one płacą, to wymagają, ale kochani, czy jest sens kłócić się z kwiaciarką np. o niewłaściwy odcień beżu? Lepiej wziąć głęboki oddech, uspokoić się, napić się lampki wina (ewentualnie wypić całą butelkę, jeśli potrzebujecie), bo w przygotowania do ślubu są zaangażowane różne osoby, WIELE OSÓB! Każda z nich będzie się starała, ale i tak pojawią się pewne niedociągnięcia. A tak naprawdę nikt po ślubie czy weselu nie będzie pamiętał w jakim kolorze miałyście wiązankę, czy butonierka Młodego była mała czy duża, czy świadkowa miała ostry makijaż, jakie były kwiaty na stołach weselnych. Goście zapamiętają ATMOSFERĘ, JEDZENIE i WAS!!! Przy organizacji przyjęcia weselnego wiele razy pokłócicie się z narzeczonym, rodzicami i teściami, po drodze oberwie się kosmetyczce, fryzjerce bądź innej Bogu ducha winnej osobie :D Pamiętajcie, to jest WASZ DZIEŃ. Przeżyjcie go w atmosferze miłości i szacunku, nie dajcie się żadnej wrednej ciotce czy teściowej, bo im nigdy nie dogodzicie. Bądźcie sobą. Bądźcie pewni siebie i swojej miłości, a wszystko ułoży się po waszej myśli. <3
Przykłady moich nieudanych projektów:
Moja wiązanka ślubna, którą już wcześniej widziałyście.
A z tym zdjęciem przyszłam do kwiaciarki, ale okazało się, że parę kwiatów z tej wiązanki będzie sporo kosztować i efekt końcowy był zupełnie inny. Czy załamałam się, gdy zobaczyłam finalny efekt? Nie :-) Uwielbiam kwiaty pod każdą postacią :-)
A teraz pora na paznokcie.
Wyszły przeciętnie. Prosiłam kosmetyczkę, żeby nie piłowała mi paznokci na szpic, a i tak to zrobiła. Cóż. Ogólnie trzymały mi się 2 tyg bez żadnego problemu. Wytrzymały nawet wypad w Tatry :D
P.S. Ale ostatni raz zrobiłam sobie żele. Moja paznokcie do tej pory nie mogą dojść do siebie :-( Są teraz cienkie jak papirus, łamią się na każdym kroku :-(
A taki był mój pierwszy pomysł. Kosmetyczka nawet przystała na moją propozycję, ale że była ze mną moja mama, to namówiły mnie na pastelowy róż :-) Czy żałuję swojej decyzji? Nie :-) Wszystko było tak, jak być powinno.
Kochane, nie przejmujcie się niedociągnięciami, czerpcie radość z przygotowań! Aby rozładować weselny stres możecie wykonać samodzielnie zawieszki na butelki, udekorować kieliszki do szampana albo przygotować menu na drinki weselne. Oto kilka moich pomysłów.
Kieliszki przyozdobiłam sama :-)
Wszystkim Młodym Parom życzę dużo miłości, wytrwałości i ciepła rodzinnego. Trzymam za was kciuki!
Zachciało mi się wizyty u dermatologa. To teraz mam. Oj mam... Zamiast upierdliwego trądziku, to teraz witaj czerwona, sucha, obdrapana twarzo. Aż wstyd się pokazać na ulicy. I te krępujące pytania: "Boże, co z twoją twarzą?" albo "Dlaczego jesteś taka czerwona?". Grrr... Dermatolog i pani aptekarka obiecywali mi super efekt i co najwyżej tydzień pieczenia. A tu piecze i piecze :-(
Dzięki teściowej udało mi się dostać do dobrego dermatologa w Lublinie. Bogu dzięki! Wszystko pięknie, ale jak na razie czuję się paskudnie. Lekarz przepisał mi na rano płukankę aptekarską (daje spirytem jak trzeba :/ ble!), a na to Akneroxid 5 (konsystencja ok, nie ciągnie twarzy, zapach ujdzie, ale w smaku jest fuj! :P ) Gdy krem się wchłonie, smaruję potem twarz Cetaphilem PS. Daje uczucie przyjemnego nawilżenia i nieźle się rozprowadza. Gorzej jest z mazidłami na noc... O ludzie! Najpierw nakładam aptekarską papkę na twarz na pół godziny (przyjemny miętowy zapach), potem Differin, czekam aż się wchłonie, następnie Skinoren (najgorszy z tych wszystkich! Strasznie podrażnia moją skórę :-( Mam ochotę drapać się, wszystko mnie swędzi, piecze, delikatne okolice twarzy są okropnie czerwone, ciężko zamaskować je korektorem lub fluidem na drugi dzień, bo suche skórki są wszędzie, wszęęęędzieee, nawet Cetaphil nie daje rady ich zniwelować). Na sam koniec wieczornej pielęgnacji nakładam, wspomniany już wcześniej, krem nawilżający.
Nie wiem czy te męczarnie się opłacą, czy obiecany przez dermatologa kwietniowy laser frakcyjny zniweluje moje potrądzikowe blizny? Na razie minął pierwszy tydzień. Trzymajcie za mnie kciuki :-) Bo chciałabym na swoim ślubie w sierpniu wyglądać ładnie i świeżo.
Jak tak sobie pomyślę, to muszę też zmienić dietę... Chlip! Nie mogę jeść pikantnych potraw (oooo nieeeee.... uwielbiam je!!!), czekolady (dobra, obędę się jakoś bez niej), bez alkoholu (grrr...), coś jeszcze? Hmm... Więcej nie pamiętam, ale ogólnie mocno przyprawione potrawy i czekolada robią "out". Buu... Smuteczek. Ale jeśli ta kuracja przyniesie pożądany efekt, to warto :-)
Czy też macie takie kłopoty z cerą, czy tylko ja przechodzę przez takie dziwne fanaberie i zbytnio się rozdrabniam nad problemem? :P
Pozdrawiam Was gorąco! :-)
P. S. A zachodzące słońce i palemki na poprawę humoru :D W Puławach było dzisiaj stanowczo za zimno! Brrr! Ciepłego wieczorku! :*